Epidemie to nie tylko zarazki i choroby, podobnie jak zakażenia rozwijają się idee, fake newsy i kryzysy finansowe. Rządzą nimi te same prawa matematyczne. W książce „Prawa epidemii” pisze o tym prof. Adam Kucharski z London School of Hygiene and Tropical Medicine.
Nie mogło być lepszego terminu na wydanie tej książki niż apogeum epidemii Covid-19. I nie chodzi tylko o groźną chorobę zakaźną wywoływaną przez koronawirusa SARS-CoV-2. Epidemia ta spowodowała także wybuch informacji i fake newsów, a także kryzys gospodarczy i finansowy w jednym. O tym też jest ta publikacja: przekonuje, że wszystkimi tymi sferami, a także wieloma innymi, rządzą pewne zjawiska, które można ująć w wykresy i równania matematyczne. Takimi nawet, jak uzależnienie od opiodów i nierówności społeczne.
Współczesnym światem rządzą liczby, komputery, oprogramowania i sztuczna inteligencja. Zdziwienie może budzić, co z tym wspólnego ma specjalista zajmujący się epidemiami. To właśnie clou sprawy: wszystko zaczęło się od badania epidemii, a potem się okazało, że prawa nimi rządzące znakomicie się nadają do opisu wielu zjawisk społeczno-gospodarczych.
Prof. Adam Kucharski z London School of Hygiene and Tropical Medicine jest kontynuatorem najlepszych tradycji specjalistów zajmujących się epidemiami. Badał epidemie wywołane przez wirusa ebola w Afryce Zachodniej i Zika w Ameryce Południowej. Analizował, jak mogą się rozwijać, podobnie jak teraz w wielu ośrodkach prognozuje się postęp pandemii Covid-19. W książce „Prawa epidemii” pisze o tym, że „kryzysy finansowe przypominają choroby przenoszone droga płciową”.
Przed ponad 120 laty po raz pierwszy zwrócił na to uwagę Ronald Ross z Londynu. Badając malarię wykazał, że gdy liczba komarów się zmniejsza do pewnego poziomu, to zachorowania spadają i epidemia wygasła. I można to opisać równaniem matematycznym. Podobnie można wykazać, jak epidemie rozwijają się w postępie wykładniczym.
Długo jednak idee te nie znajdowały uznania. Ross nawet otrzymał Nagrodę Nobla w 1902 r., ale jedynie za badania nad zarodźcem wywołującym malarię. To było ważne odkrycie, ale jeszcze bardziej nośne było to, jakimi prawami rządzą się epidemie i inne zjawiska. Jak sam napisał, „świat potrzebuje przynajmniej dziesięciu lat, by zrozumieć jakiś nowy pomysł”. W jego przypadku trwało to znacznie dłużej.
Na początku XX w. trudno było uwierzyć w opracowaną przez Rossa „teorię zdarzeń”, opisującą jak zmienia się w czasie liczba osób dotknięta jakimś zjawiskiem, obojętnie jakim, chorobą zakaźną czy jakimś zdarzeniem, np. wypadkiem czy rozwodem. Zmieniło się to dopiero po II wojnie światowej. W latach 60. XX w. wyliczono, że nowy pomysł – podobnie jak epidemia – może chwycić, gdy „zarazi” się nim 20-25 proc. ludzi (Ross twierdził, że wystarczy 21 proc.). Podchwycili to marketingowcy.
W 1966 r. Frank Bass posługując się modelem Rossa przewidział, że sprzedaż telewizorów kolorowych osiągnie szczyt dwa lata później, w 1968 r. Potem nastała era komputerów, która zrewolucjonizowała obliczenia. Nie trzeba już było analizować zjawisk ręcznie, zajęły się tym maszyny obliczeniowe, a opisywane zdarzenia zaczęto wręcz symulować.
„Dziś – pisze prof. Kucharski – naukowcy zajmujący się chorobami z łatwością potrafią przewidywać zabawy takie jak ice bucket challenge i jak koncepcje wykorzystywane w likwidacji wirusa ospy pomagają powstrzymać przemoc z użyciem broni palnej”. Z tych metod korzystają też banki centralne, by przewidzieć rozwój kryzysów finansowych. Na razie nikt jednak nie potrafi przewidzieć, jak będzie się rozwijała pandemia Covid-19. Za mało mamy danych – twierdzą naukowcy. (PAP)
Autor: Zbigniew Wojtasiński
Redakcja strony