W pandemii podstawową emocją jest lęk. Trzeba się nim zająć, bo on jest związany z niepewnością i niskim poczuciem kontroli nad sytuacją. Lęk wpływa na przekonania i decyzje – mówi prof. Małgorzata Kossowska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
„O doświadczeniach emocjonalnych w kryzysie – również zdrowotnym – wiemy naprawdę sporo. Od lat ta wiedza jest gromadzona i dostępna. Obecny kryzys nie jest przecież pierwszym, który tak dokładnie jest przez psychologów opisywany. Nie trzeba czekać na nowe wyniki, by rozumieć i przewidzieć konsekwencje psychologiczne pandemii” – zapewnia w rozmowie z PAP psycholog, prof. Małgorzata Kossowska.
Jest ona jedną z autorów publikacji „Człowiek w obliczu pandemii”, w której podsumowano to, co nauka wie o zachowaniu człowieka w kryzysie zdrowotnym. Pozostałymi autorami są dr Natalia Letki, prof. Tomasz Zaleśkiewicz i dr Szymon Wichary. Publikację otwiera rozdział o emocji, która rządzi zachowaniem człowieka w kryzysie – jest nią lęk. Ogranicza on możliwości poznawcze, zwiększając tendencję do selektywnego przetwarzania informacji.
„W pandemii podstawową emocją jest lęk. Trzeba się nim zająć, bo on jest związany z niepewnością i niskim poczuciem kontroli nad sytuacją. Lęk wpływa na przekonania i decyzje” – mówi prof. Kossowska i przypomina, że nie tylko zdrowie jest źródłem lęku w pandemii. – „Ludzie boją się, że ich plany życiowe nie zostaną zrealizowane. Że życie trzeba będzie przemyśleć od nowa. Lęk może wynikać z destabilizacji, z wybicia z rutyny” – wylicza Kossowska.
Ekspertka przypomina, że najważniejszym źródłem lęku w pandemii (i innych związanych z nim stanów psychologicznych) jest oczywiście sama choroba i jej konsekwencje, ale lęk może także dotyczyć ograniczonego dostępu do opieki medycznej i niezbędnej pomocy, rozluźnienia więzi społecznych i izolacji, utraty pracy i uszczuplenia zasobów materialnych.
Badania pokazują, że niepewność i brak poczucia kontroli, będące naturalną konsekwencją nieprzewidywalnego stanu epidemicznego, mogą nasilać w umysłach ludzi „indywidualistyczną i chłodną orientację wymienną, która łączy się ze skłonnością do kalkulowania i wzmożoną gotowością, by zadbać przede wszystkim o własne korzyści” – czytamy w publikacji. Dlatego tak ważne – zdaniem autorów – jest wzbudzenie w człowieku poczucia sprawczości: przekonania, że sobie poradzi. Skuteczność takiego komunikatu zaowocuje działaniami prospołecznymi, a nie antyspołecznymi.
Zbyt mało uwagi – zdaniem autorów – przykłada się do solidnego rozeznania, co dana społeczność myśli o zagrożeniu. Takie rozeznanie pomaga ich zdaniem profilować komunikaty i zwiększa szansę, że ludzie się do nich zastosują.
Ponieważ w obliczu kryzysu człowiekiem rządzą emocje, strategii komunikacji nie można opierać tylko na przekazywaniu czystej wiedzy naukowej – czytamy w publikacji. „W oczywisty sposób żadne społeczeństwo – ani polskie, ani żadne inne – nie jest gotowe na to, żeby korzystać z czystej wiedzy naukowej. Potrzebujemy ekspertów, którzy uproszczą wiedzę i sformułują konkluzję. Ta konkluzja ma szansę być łatwiej absorbowana, niż samo wyjaśnianie procesów naukowych” – uważa prof. Kossowska.
Sporo miejsca autorzy poświęcają tematowi zaufania. Wyjaśniają, na czym polega zaufanie krótkoterminowe i długoterminowe. „Kiedy zaufanie jest niewielkie, nawet najbardziej szczodre i rozległe działania i programy pomocowe są uznawane za nieodpowiednie i nieskuteczne. Barierom związanym z zaufaniem towarzyszy zaprzeczenie, mówienie że problem nie istnieje, lub jego bagatelizowanie” – napisali eksperci.
Na pytanie, jaką rolę w pandemii mają do odegrania politycy, a jaką naukowcy, Kossowska odpowiada: „widać wyraźnie, że niemożliwe jest podejmowanie decyzji tylko w oparciu o wyniki naukowe. Tak, jak niewłaściwe jest podejmowanie decyzji w oparciu o polityczne interesy”. Zwraca też uwagę, że na arenie międzynarodowej coraz częściej debatuje się o tym, w jaki sposób włączać społeczeństwo do procesu decyzyjnego.
„Chodzi o to, żeby pokazać, że za każdą decyzją stoją jakieś powody. Czyli musi być taka przestrzeń, w której politycy wyjaśnią na przykład to, dlaczego nie wdrażają rekomendacji naukowców. Wtedy buduje się relacja” – tłumaczy Kossowska i dodaje: „w pandemii wiedza naukowa dynamicznie przyrasta, a wiadomo, że żaden proces polityczny nie ma takiego tempa. Stały dialog pomaga to zaakceptować”.
Ekspertka podaje też przykład wiedzy naukowej, która nie może być zastosowana w praktyce. – „Z naukowego punku widzenia najszybszą metodą zabicia wirusa jest zamknięcie ludzi w domu na dłuższy okres. A wiadomo przecież, że z perspektywy realizacji celów społecznych i politycznych to nie jest możliwe. Ale to nie może być tajemnica. Ludziom trzeba to tłumaczyć na bieżąco” – podkreśla Kossowska.
W publikacji „Człowiek w obliczu pandemii” eksperci poświęcili osobny rozdział na temat roli różnic kulturowych w komunikowaniu zagrożenia epidemicznego. Opisane zostały działania społeczności muzułmańskiej i hinduskiej, o których wiadomo, że rdzeniem praktyki religijnej są publiczne zgromadzenia.
„Już w marcu 2020 r. Najwyższa Rada wydała fatwę na temat zakazu zbiorowych modlitw w meczetach, aby w ten sposób zahamować gwałtowny rozwój epidemii COVID-19 (…) Islamic Relief Worldwide we współpracy ze zgromadzeniem imamów i uczonych muzułmańskich wydał poradnik łączący praktyczne i szczegółowe wskazówki sanitarne z argumentacją natury stricte religijnej. Przesłaniem tej publikacji było również duchowe i psychiczne wsparcie wiernych” – napisali eksperci.
Autorzy zwrócili uwagę, że w przytoczonych przykładach szczególnie ważna jest zasada nie tyle bezwzględnego zakazu odprawiania czynności religijnych – co mogłoby prowadzić do zniechęcenia, apatii, a nawet agresji wiernych – ile znajdowania twórczych religijno-kulturowych substytutów, dzięki czemu można podtrzymać ideę współpracy społecznej i szacunku wobec milionowych rzesz wyznawców.
Autorka: Urszula Kaczorowska
uka/ zan/
Redakcja strony