Miłość i nienawiść czyli dwie małpy w każdym z nas

Skąd się bierze ludzka skłonność do przemocy, ale i życzliwości; dlaczego mężczyźni rywalizują, a potem podają sobie ręce? O tym, jak wiele w nas z szympansa i bonobo, pisze holenderski biolog Frans de Waal w nowej książce „Małpa w każdym z nas”.

Zdaniem holenderskiego biologa i badacza naczelnych Fransa de Waala, odpowiedź na pytania o złożoność natury człowieka nie obędzie się bez odwołań do naszych dwóch bratnich gatunków: szympansów i bonobo. Pierwsza z tych małp, szympans „wygląda gburowato, jest ambitny i nie najlepiej radzi sobie ze złością”, druga, bonobo to „egalitarystyczny zwolennik swobodnego stylu życia”.

Grupy szympansów bywają „rozkrzyczaną, kłótliwą bandą”, w których dominują samce. Swoją politykę traktują śmiertelnie poważnie, a szympansie walki o władzę są zawiłe i niebezpieczne. Autor opisuje przypadki zabójstw samców szympansów podczas walk o wpływy w grupie. Gdyby jednak czytelnicy chcieli ulec pokusie i oceniać brutalne małpie instynkty, De Waal przypomina zabójstwa polityczne, nierzadkie również u naszego gatunku. Losy Johna Kennedy’ego, Martina Luthera Kinga, Icchaka Rabina, Mahatmy Ghandi to tylko kilka przykładów z długiej listy.

W grupach szympansów kluczowe są koalicje. „Żaden samiec nie może rządzić samodzielnie, a przynajmniej nie przez dłuższy czas, ponieważ grupa jest w stanie obalić każdego. (…) Pozostawanie na szczycie to sztuka balansowania między siłowym utrzymywaniem dominacji, dbanie o zadowolenie zwolenników, i unikanie masowego buntu. Jeśli brzmi to znajomo, to dlatego, że u ludzi polityka działa dokładnie tak samo” – pisze.

W rozdziale poświęconym biologicznemu kontekstowi porządku społecznego de Waal maluje obraz mężczyzn próbujących uzyskać pozycję w grupie, np. podczas spotkania w barze czy na uniwersyteckiej auli. „Przy pierwszym spotkaniu wdają się w intelektualne przepychanki. Ustalanie hierarchii ma najwyższy priorytet. Następne spotkanie tych samych mężczyzn zawsze będzie spokojniejsze, co oznacza, że coś zostało wyjaśnione, choć trudno powiedzieć, co dokładnie”. Dodaje, że hierarchia jest najbardziej zinstytucjonalizowana w tradycyjnych bastionach męskości, takich jak wojsko (z jego gwiazdkami i belkami), czy Kościół rzymskokatolicki (w którym papież ubiera się na biało, kardynałowie na czerwono, wyżsi duchowni na purpurowo, a księża na czarno).

De Waal zwraca uwagę, że ewolucyjna przeszłość doskonale przystosowała ludzi do władzy, i szybko reagują na każdą nową jej konfigurację. Bez wyczulenia na dynamikę władzy nie bylibyśmy w stanie przetrwać, dlatego obraz stosunków panujących w firmach (czyli mapa wewnętrznych rywalizacji, lojalności i zazdrości) jest dla potencjalnego kontrahenta nie mniej cenny, niż schemat organizacyjny firmy.

Wyjaśniając spektrum ludzkich zachowań biolog odwołuje się również do przykładu bonobo, bliskich krewnych szympansów, odkrytych dopiero w 1929 r. Jest to – jak pisze – beztroskie towarzystwo, w którym wszyscy mają zdrowe apetyty seksualne, a seks pomaga rozładować napięcia między członkami grupy. W społecznościach bonobo niepodzielnie rządzą samice, a wszystkie małpy na porządku dziennym przejawiają wrażliwość, troskę i dużą skłonność do współpracy. „Jako z natury spokojne, przeczą poglądowi, że nasz rodowód cechuje wyłącznie żądza krwi” – zauważa de Waal.

Badacz zauważa, że z bratnimi gatunkami łączy nas współczucie i empatia, stanowiące część naszego dziedzictwa biologicznego. „W mózgach ludzi, którzy mają rozwiązywać skomplikowane dylematy moralne, pobudzane są pradawne ośrodki emocjonalne, osadzone głęboko w mózgu. (…) Wygląda na to, że podejmowanie decyzji moralnych czerpie najwyraźniej z milionów lat ewolucji społecznej” – zauważa.

Według niego empatia jest jedną z najsilniejszych odpowiedzi na bodźce, silniejszą nawet niż słynny małpi apetyt na banany.

Badacz zwraca też uwagę na przebaczanie, przedstawiane czasami jako unikalnie ludzkie, czy wręcz chrześcijańskie. Jak jednak sugeruje, nawet ono może być skłonnością naturalną, gdyż godzić się potrafi większość zwierząt stadnych, wśród których konflikty są nieuniknione, a zwierzęta wzajemnie od siebie zależą. Koczkodany C.kandti godzą się, trzymając się za ręce, szympansy – całując się w usta, bonobo uprawiając seks (a jakże!), a makaki M.tonkeana ściskając się i cmokając. Każdy gatunek stosuje się do własnego protokołu przywracania pokoju.

Biologicznych korzeni doszukuje się de Waal w jedności kobiet w obliczu nieszczęścia. Kiedy samce szympansów blefują i zastraszają niechętne sobie samice, prawie zawsze przychodzi chwila, kiedy inne samice nadchodzą im z pomocą i kolektywnie przerywają niechciane zaloty. Jednocześnie w ludzkich społeczeństwach gwałt i molestowanie seksualne występują rzadziej, gdy kobiety otacza sieć wsparcia – pisze.

Według de Waala ludzie, zastanawiając się nad swoją tożsamością, często nadmiernie ją upraszczają. „Albo twierdzimy, że jesteśmy +koroną stworzenia+, albo przedstawiamy siebie, jako najprawdziwszych złoczyńców. Dlaczego nie mielibyśmy zaakceptować jednego i drugiego? Te dwa aspekty naszego gatunku są ekwiwalentne charakterom naszych najbliższych żyjących krewnych. Szympansy tak dobrze ukazują gwałtowną stronę ludzkiej natury, że niewielu naukowców pisze o nich z jakiegokolwiek innego punktu widzenia. Ale jesteśmy w znacznym stopniu także istotami społecznymi, które polegają na sobie nawzajem i naprawdę potrzebują interakcji z innymi ludźmi, aby prowadzić rozsądne i szczęśliwe życie” – zauważa.

Tym samym człowiek okazuje się jednym z najbardziej skonfliktowanych wewnętrznie zwierząt, jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi. „Potrafi siać niewiarygodne zniszczenie zarówno we własnym środowisku, jak i wśród własnego gatunku, jednocześnie biją w nim jednak źródła empatii i miłości głębsze niż kiedykolwiek dotąd” – pisze.

De Waal poszukuje biologicznych korzeni naszych odruchów i mechanizmów społecznych, ale też zauważa ludzką wyjątkowość. Ludzką organizację społeczną, jak pisze, cechuje unikalna kombinacja więzi między samcami, więzi samic i rodzin nuklearnych, składających się z jednego mężczyzny i kobiety. Pierwszą cechę dzielimy z szympansami, drugą – z bonobo, trzecia jest właściwa tylko nam.

Powstanie rodziny nuklearnej u ludzi (składającej się z jednego mężczyzny i kobiety) rozwiązało dylemat dotyczący osiągnięcia współpracy między rywalami seksualnymi. Taki układ prawie każdemu mężczyźnie dawał bowiem szanse na reprodukcję, a więc i motywację, aby przyczyniać się do dobra wspólnego. „Rodzina, wraz z otaczającymi ją obyczajami społecznymi, pozwoliła nam wznieść tworzenie więzi między samcami na nowy poziom, niespotykany u innych naczelnych” – pisze biolog.

Taki układ sprawdził się najlepiej, kiedy nasi przodkowie opuścili dżunglę i trafili na pełną drapieżników sawannę, gdzie samica z młodym, bez opieki samca, byłaby skazana na porażkę. Ponieważ jednak samce są skłonne do pomocy tylko przy młodych, które mogły spłodzić, ujarzmianie seksualności samic stało się dla nich ciągłym zmaganiem. Śladem tego są wysiłki podejmowane w celu sprawowania kontroli przez samce, które w postaci ekstremalnej podejmowane są przez talibów w Afganistanie (chłosta dla kobiet, którym widać twarze albo kostki), czy zachodnie normy dotyczące seksu, które zawsze ściślej odnoszą się do kobiet (ubezpieczenie społeczne pokrywa koszty viagry, a już tabletki „dzień po” – nie).

Książka wydana przez Copernicus Center Press ukazała się w przekładzie Krzysztofa Kornasa.

Miłość i nienawiść czyli dwie małpy w każdym z nas

PAP – Nauka w Polsce

Pin It

Komentowanie zakończone.