Naukowiec samodzielnie komercjalizujący swój wynalazek natyka się m.in. na nadmierną biurokrację i małą elastyczność przy rozliczaniu grantów. To główne bariery dla rozwoju innowacji naukowych w biznesie – ocenia w rozmowie z PAP dr Izabela Zawisza.
„Brak elastyczności jest chyba największym problemem grantów przeznaczonych dla przemysłu” – stwierdza w rozmowie z PAP dr Izabela Zawisza, prezes firmy KF Niccolum. Karierę rozpoczynała ona w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN w Warszawie, gdzie wraz z promotorem swojej pracy doktorskiej opracowała koncepcję cząsteczki chroniącej przed alergią kontaktową. Własną firmę założyła w 2015 roku, poszukując funduszy na komercjalizację odkrycia.
Jak podkreśla rozmówczyni PAP, choć w firmach ukierunkowanych na działalność badawczo-rozwojową również mogą być prowadzone innowacyjne badania naukowe, to w praktyce ich działalność badawcza jest hamowana przez wymagania stawiane przedsiębiorcom w grantach.
„W przypadku grantów naukowych mamy do czynienia z dość dużym zrozumieniem sytuacji, kiedy w toku badań pojawia się konieczność zmiany ich kierunku. Tymczasem w grantach realizowanych przez przemysł jest bardzo wąskie pole do zmian. Utrudnia to prowadzenie w polskich firmach badań bardziej kreatywnych i innowacyjnych” – ocenia dr Zawisza.
Zwraca uwagę na to, że badania naukowe bywają nieprzewidywalne, a mali przedsiębiorcy zazwyczaj nie mają funduszy na drobiazgowe badania przed uzyskaniem grantu, które pozwoliłyby uniknąć dużych zmian podczas trwania samego projektu. „Skutkuje to np. tym, że poruszane są problemy łatwiejsze do rozwiązania. Tymczasem w naszym kraju jest bardzo dużo naukowców pracujących w firmach, którzy mogliby zająć się innowacyjnymi badaniami – ale potrzeba byłoby do tego więcej elastyczności i zrozumienia pracy naukowej przez jednostki grantodawcze” – dodaje.
Jak podkreśla dr Zawisza, inną trudnością dla małych przedsiębiorców – jakimi są zazwyczaj naukowcy próbujący samodzielnie wprowadzić swój wynalazek na rynek – jest nadmierna biurokracja. „Jest ona do tego stopnia skomplikowana, że każdy przedsiębiorca – nawet tak mały, jak my – musi rozważyć zatrudnienie dodatkowej osoby tylko do pracy nad prowadzeniem takiego grantu od strony administracyjnej. Jest to o tyle ważne, że konieczność wprowadzenia nawet niewielkich zmian w umowach może skutkować wstrzymaniem wypłacania środków – a w konsekwencji bardzo groźne zaburzenia płynności finansowej” – opisuje.
Równocześnie dr Zawisza zaznacza, że naukowiec poszukujący finansowania ma dzisiaj o wiele lepsze perspektywy niż jeszcze kilka lat temu. „W Polsce powstaje coraz więcej akceleratorów, coraz więcej centrów transferu technologii” – wylicza rozmówczyni PAP. Dodaje przy tym, że zmniejsza się również bariera komunikacyjna pomiędzy nauką a biznesem. „Mamy teraz dużo szkoleń dla naukowców, aby potrafili przedstawiać swoje projekty językiem korzyści dla biznesu. Ale myślę, że zdecydowanie za mało jest szkoleń dla biznesmenów, uświadamiających im, że różne działki naukowe mają różną specyfikę. Niestety, często przedstawiciele inwestorów o tym zapominają” – zauważa.
Zdaniem rozmówczyni PAP w Polsce brakuje osób, które mogą być pośrednikami, rozumiejącymi zarówno potrzeby biznesu, jak i naukowców. „Wielokrotnie słyszałam opinię, że lepiej nie próbować samemu komercjalizować pomysłu, bo zostaje się wtedy bardzo kiepskim naukowcem i bardzo kiepskim biznesmenem” – opowiada. „Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które się z tym nie zgadzają: sądzę, że zdecydowanie istnieje zapotrzebowanie na takich ludzi jak ja. Pomagamy nawiązać dialog pomiędzy przemysłem a środowiskiem naukowym – wypełniając tym samym lukę, która stanowi przeszkodę na drodze do rozwoju innowacji” – podsumowuje.
PAP – Nauka w Polsce, Katarzyna Florencka
kflo/ agt/
Redakcja strony