Blisko 500 osób zadeklarowało dotychczas przekazanie swojego ciała po śmierci do celów naukowych w ramach Programu Świadomej Donacji na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Ludzkiej anatomii nie da się odtworzyć na żadnym plastikowym modelu – ocenił prof. Grzegorz Staśkiewicz.
Koordynatorka Programu Świadomej Donacji na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie mgr Jolanta Lisiecka przypomniała, że funkcjonuje on na uczelni od 2009 roku. „W tym czasie 490 osób zadeklarowało przekazanie swojego ciała po śmierci do celów naukowych” – poinformowała.
Jak zaznaczyła, wśród nich są osoby o różnym przekroju społecznym np. poeta, górnik, ksiądz, nauczyciel, pielęgniarka, lekarz. „Mamy też dużo małżeństw, które wspólnie składają akty donacji. Część stanowią też osoby starsze i samotne. Aczkolwiek mieliśmy też przypadki osób młodych, które usłyszały śmiertelną diagnozę, np. nowotwór i wkrótce potem zmarły” – zwróciła uwagę Jolanta Lisiecka.
Zapytana o najczęstsze motywacje donatorów wskazała przede wszystkim na wdzięczność personelowi medycznemu za uratowanie życia swojego, czy bliskich. „Spora grupa decyduje się na to również, aby odciążyć rodzinę, która na przykład przebywa za granicą. Dla niektórych ważne są też względy finansowe, ponieważ za koszty pochówku w takiej sytuacji odpowiada uczelnia” – dodała koordynatorka.
Prof. Grzegorz Staśkiewicz, kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie zauważył, że w świadomości społecznej przekazanie zwłok po śmierci na cele dydaktyczne funkcjonuje znacznie mniej, niż dawstwo narządów.
„Oddając narządy można uratować kilka osób, mamy do czynienia z momentalnym sukcesem, natomiast w przypadku donacji zwłok nie ma od razu tak bezpośredniego przełożenia. Efekt związany z poprawą kształcenia lekarzy jest widoczny dopiero w dłuższej perspektywie, ale to nie oznacza, że jest mniej ważny. Myślę, że nasi donatorzy mają poczucie spełnienia, że mogą przyczynić się do poprawy jakości opieki zdrowotnej, jaką przyszli lekarze będą świadczyć” – zaznaczył profesor.
Zapytany został o to, co dzieje się ze zwłokami donatora po jego śmierci wyjaśnił, że ciało trafia do Zakładu Anatomii UM, gdzie jest utrwalane, preparowane i przechowywane w specjalnych basenach z formaliną. „Podczas zajęć pozwala to studentom na – warstwa po warstwie – wchodzenie w głąb budowy anatomicznej. Chodzi o to, żeby sami mogli dotknąć, zobaczyć, sprawdzić, jak wyglądają np. mięśnie, czym różnią się od ścięgna, jak zachowuje się tętnica, czy żyła” – wyjaśnił prof. Staśkiewicz.
„Dostępne modele anatomiczne powstają na podobnej zasadzie, co rysunki w atlasie, czyli tętnice zaznaczone są na czerwono, żyły na niebiesko, a nerwy na żółto. Natomiast na zwłokach nie ma tych kolorów, trzeba samemu zorientować się, że tętnica ma sprężystą, grubą ścianę, żyła będzie zapadnięta, a nerw będzie miał jeszcze inną strukturę pod palcami. Tego nie da się niczym innym zastąpić” – podkreślił kierownik.
Jego zdaniem, ludzkiej anatomii nie da się odtworzyć na żadnym plastikowym modelu. Zauważył, że każdy człowiek jest inny, a modele anatomiczne prezentują zaledwie wybrane, typowe układy struktur anatomicznych.
„Dlatego staramy się na zajęciach wprowadzać rotacje, aby studenci mieli porównanie, bo przecież nie będą mieć tylko jednego pacjenta przez całe swoje życie. Chcemy, żeby poznawali różne wersje anatomii. Wśród donatorów są przecież osoby młodsze, starsze, szczupłe, otyłe, kobiety, mężczyźni, zdrowi, po chorobach” – wymienił prof. Staśkiewicz oceniając, że stąd jest to niezastąpiona pomoc w dydaktyce i nauce studentów.
Ciało przekazane na cele naukowe służy najczęściej studentom przez jeden rok akademicki. Następnie poddawane jest kremacji i czeka na wspólny pochówek w uczelnianym grobie na cmentarzu komunalnym na Majdanku w Lublinie. Taki pogrzeb odbywa się co kilka lat. „Następny będzie najprawdopodobniej w przyszłym roku” – zapowiedział profesor.
Szczegółowe informacje na temat aktu donacji można uzyskać telefonicznie pod numerem 81 448 60 20 lub na stronie internetowej Zakładu Anatomii Prawidłowej UM w Lublinie.(PAP)
Autorka: Gabriela Bogaczyk
gab/ mir/
Redakcja strony