Dunbar, plotki i ewolucja języka

Ludzka kultura jest przesycona językiem. Dzięki niemu jesteśmy zdolni do osiągania najniezwyklejszych rzeczy – podkreśla brytyjski antropolog Robin Dunbar. I krok po kroku tłumaczy, kiedy, jak i dlaczego ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać, podczas gdy małpom wciąż wystarcza iskanie.

Dzieci zaczynają mówić mając około 1,5 roku, a po skończeniu trzech lat znają już około tysiąca słów, które coraz sprawniej łączą w zdania. Przeciętny sześciolatek potrafi rozumieć 13 tys. słów i posługiwać się nimi. To niebywałe osiągnięcie. Nic dziwnego, że utrzymanie mózgu – czyli maszynerii, która to umożliwia – jest bardzo kosztowne (choć mózg stanowi jedynie 2 proc. masy ciała, zużywa aż 20 proc. energii, którą pobieramy z pokarmu).

A jednak zdolność mowy i ta niezwykła biologiczna maszyneria, która nam ją zapewnia wykorzystywana jest przez ludzi nie tyle do wypowiadania mądrości, rozmów o sztuce czy filozofii, co do prozaicznej paplaniny – zauważa brytyjski antropolog i profesor psychologii ewolucyjnej Uniwersytetu w Oxfordzie, Robin Dunbar.

W swojej książce pt. „Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić?” Dunbar tropi ewolucyjne ślady związane z powstawaniem języka i próbuje ustalić, dlaczego w ogóle zaczęliśmy rozmawiać. Szukając tych tropów, zabiera czytelnika w podróż w czasie i przestrzeni. Każe się na nowo przyglądać światu: obserwować życie społeczne małp i zaglądać do współczesnych biur.

„Przysłuchując się rozmowom w dowolnym miejscu na Ziemi – szybko się zorientujemy, że około dwóch trzecich rozmów obraca się wokół spraw natury towarzysko-socjalnej. Co, kto, i z kim robi – i czy to dobrze, czy źle; kto jest popularny i dlaczego, co zrobić z trudną sytuacją dotyczącą kochanka, dziecka albo kolegi… Rozmowy wyglądają tak nie tylko na bazarku czy placach zabaw; w sercu elit intelektualnych czy biznesowych trudno by dostrzec różnicę; proporcje te znajdują odzwierciedlenie np. w treści gazet – także tych +poważnych+” – zauważa antropolog.

Ale właściwie, dlaczego – posiadając tak wyrafinowane narzędzie komunikacji, jakim jest język – używamy go przede wszystkim do wymiany informacji o charakterze towarzyskim i osobistym? Dlaczego, mając tak wyjątkową umiejętność, zdajemy się więc robić z niej tak banalny użytek? By odpowiedzieć na to pytanie, Dunbar cofa się do czasów, gdy nie byliśmy jeszcze ludźmi, lecz małpami człekokształtnymi – i zastanawia, jak brzmiały najwcześniejsze języki, kto nimi mówił i dlaczego są tym, czym są?

W wyjaśnianiu zagadki ewolucji języka pomocne okazują się małpy – nasi najbliżsi zwierzęcy krewniacy, których życie społeczno-towarzyskie wydaje się nie mniej skomplikowane niż nasze. Choćby szympansy i bonobo. W grupach, w których żyją, uprawiana jest zaawansowana polityka. Małpy przyjaźnią się, wspierają, zawiązują sojusze – ale i spiski; walczą o wpływy i dominację.

Ale czy to wszystko możliwe jest bez języka? Otóż tak. Sojusze zakładane są przez nie i utrzymywane za pomocą iskania. Bo iskanie to dużo więcej, niż zaspokajanie potrzeb higienicznych. Partner do iskania jest kimś specjalnym, zasługującym na wyjątkową uwagę, kogo się wspiera w potrzebie, i dla kogo warto podejmować ryzyko. Jak ważnym zajęciem jest iskanie – świadczy fakt, że niektóre gatunki poświęcają mu aż jedną piątą dnia! Zaobserwowano również, że iskanie wiąże się z gotowością zwierzęcia do wejścia w układ sojuszniczy, a czas poświęcony na iskanie sojusznika to nic innego, jak inwestycja w trwałość sojuszu. Świadczy o tym choćby przykład koczkodanów, które robią wyraźną różnicę pomiędzy partnerami do iskania a resztą stada

Dunbar zauważa również, że czynność iskania pozwala małpom łagodzić napięcia powstające w związku z życiem w gromadzie, ponieważ wyzwala opioidy endogenne (np. endorfiny). To ważne, ponieważ życie w grupach oznacza bezpieczeństwo przed drapieżnikami – ale zarazem mnóstwo problemów (związanych z koniecznością wykarmienia licznych osobników, konkurencją o pokarm i przestrzeń noclegową czy wyższym poziomem stresu i wzajemnej dokuczliwości).

Mniej więcej 2 mln lat temu, wraz z pojawieniem się na Ziemi Homo erectus, grupy społeczne osiągnęły tak duże rozmiary (wykraczające poza granice obserwowane u dzisiejszych małp), że czasochłonne iskanie przestało wystarczać do spajania grup. Dunbar sugeruje, że właśnie wtedy zaczął się pojawiać język – mechanizm zapewniający możliwość dalszego zwiększania liczebności grup. Wtedy to znaczenia zaczęły nabierać wokalizacje, choć ich treść była zdecydowanie towarzyska. I pojawiło się plotkowanie.

Bo to właśnie jego potrzeba – a nie konieczność wymiany górnolotnych opowiadań o świecie duchowym lub o pochodzeniu plemienia czy możliwości lepszej koordynacji polowań („Hej, nad jeziorem pasie się stado bizonów!”) – sprawiła, że rozwinął się język.

Wokalizacje sprawdziły się jako nowe spoiwo społeczne, pozwalające rozmawiać z wieloma osobami naraz, a jednocześnie precyzyjnie wymieniać informacje w większym kręgu. „Jeśli dla małp główną funkcją iskania jest budowanie zaufania i osobistej wiedzy o tym, kto jest sojusznikiem, to język daje w tym zakresie dodatkową przewagę” – podkreśla Dunbar.

I dodaje, że język ma jeszcze jedną, nieocenioną zaletę: „Pozwala na wymianę informacji o innych ludziach, dramatycznie skracając proces uczenia się tego, jacy oni są”. U małp wszystko to musi być dokonywane za pomocą bezpośredniej obserwacji. Człowiek może plotkować.

I choć w ostatnich stuleciach dokonał się wielki technologiczny (żyjemy w scenografii całkiem innej, niż nasi przodkowie), to człowiek jako taki nadto się nie zmienia. Nowe badania dotyczące treści naszych rozmów pokazują np., że najpowszechniejszymi tematami naszych rozmów jest opisywanie, co to robi i z kim, i relacjonowanie osobistych przeżyć towarzysko-społecznych. I co ciekawe, na omawianiu relacji z innymi i swoich doświadczeń przedstawiciele obu płci spędzają jednakową ilość czasu.

Książka „Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić?” – ukazała się nakładem wydawnictwa Copernicus Center Press, w przekładzie Tomasza Pańkowskiego.

PAP – Nauka w Polsce

Pin It

Komentowanie zakończone.