W Azji Południowo-wschodniej przyrost demograficzny i zapotrzebowanie na tereny rolnicze powoduje silne zmiany w bioróżnorodności, co skutkuje rosnącym ryzykiem epidemiologicznym. Ryzyko owo dotyczy wirusów takich, jak koronawirusy, wirus ptasiej grypy, MERS, USUTU, Zika, dengi czy malarii – uważa dr Aneta Afelt z Uniwersytetu Warszawskiego.
Bioróżnorodność – jak podaje European Enviroment Agency – to pojęcie zbiorowo opisujące miliardy zróżnicowanych organizmów żywych zamieszkujących Ziemię, a także obejmujące zachodzące między nimi interakcje. „Organizmy te stanowią istotny element naszego życia, ale są nieustannie zagrożone. Głównym obciążeniem dla bioróżnorodności są zmiany w użytkowaniu gruntów (np. wylesianie, intensywne praktyki monokultury, urbanizacja), bezpośrednia eksploatacja (taka jak polowania i przełowienie), zmiana klimatu, zanieczyszczanie oraz inwazyjne gatunki obce” – podaje agencja na swoich stronach internetowych.
Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, ekspertka zajmująca się relacją między tempem przekształcana środowiska przyrodniczego a ryzykiem epidemiologicznym podkreśla, że Azja południowo-wschodnia to „jedno z tzw. sanktuariów globalnej bioróżnorodności”. Region składa się z dużej powierzchni części kontynentalnej Azji oraz kilku tysięcy wysp, od niewielkich archipelagów – po wyspy jak Sumatra czy Borneo, o powierzchniach przekraczających powierzchnie europejskich krajów.
GALOPUJĄCY ROZWÓJ DEMOGRAFICZNY I PRODUKCJA ROLNA
W Azji mamy do czynienia z dwoma głównymi obciążeniami dla bioróżnorodności. „Pierwszym jest galopujący rozwój demograficzny, przy zachowaniu dzietności – to są tzw. młode społeczności, czyli takie, gdzie jest niska średnia wieku populacji” – zaznacza Afelt, zajmująca się geografią zdrowia i geografią fizyczną.
Drugim – jak zauważa Afelt – pochodnym czynnikiem jest presja terytorialna związana z produkcją żywności na rzecz zaspokojenia potrzeb miejscowych, ale przede wszystkim na cele eksportowe. „Jest to bardzo często produkcja rolnicza o typowych znamionach produkcji przemysłowej, w rozproszonym układzie własnościowym” – mówi ekspertka. Jak dodaje, „oznacza to, że jest wielu właścicieli relatywnie małych powierzchni upraw, dążących do maksymalizacji zysków”.
Opisuje, że typowe jest wprowadzanie działań zwiększających plonowanie, chroniących uprawy przed naturalnymi stratami. Nadal – jak zauważa Afelt – „powszechne jest stosowanie m.in. pestycydów, które bardzo często w Europie są od lat wycofane z obrotu z powodu ich degradującego wpływu na środowisko przyrodnicze”.
„Z jednej strony eksplozja demograficzna wymusza konieczność sięgania po nowe obszary rolnicze. Z drugiej strony jednak od wielu lat obserwuje się rozwój gospodarki plantacyjnej – jak plantacji palm czy kauczukowców” – podaje przykład ekspertka. – „Z biologicznego punktu widzenia oznacza to całkowite usunięcie dotychczasowego biotopu i zastąpienie go zaplanowanym, rolniczym zagospodarowaniem”.
BŁYSKAWICZNY ROZWÓJ OBSZARÓW ZURBANIZOWANYCH
W Azji obserwuje się masową migrację ludności z przeludnionych terenów rolniczych do stref miejskich. Za tym idzie błyskawiczny rozwój obszarów zurbanizowanych.
„Rozlewanie się przestrzenne miast jest tu bardzo szybkim procesem” – mówi Afelt. Jak zauważa, ma to degradujący wpływ na zasoby naturalne, „ale co ważniejsze – procesy te są słabo ustrukturyzowane, zaś rozwój infrastruktury miejskiej i planowanie przestrzenne w wielu krajach jest dość umowne”.
Tymczasem zachowanie bioróżnorodności jest kluczowe, nie tylko ze względu na jej wartość samą w sobie – ale również dlatego, że zapewnia nam ona np. czyste powietrze i wodę, wysokiej jakości gleby oraz zapylanie upraw. Pomaga w spowalnianiu zmiany klimatu i w adaptacji do niej, a także przyczynia się do ograniczenia wpływu zagrożeń naturalnych. Dlatego jej spadek ma poważne konsekwencje dla społeczeństwa, gospodarki i zdrowia ludzi.
DZIKIE ZWIERZĘTA CORAZ BLIŻEJ SIEDZIB LUDZKICH
W ostatnich około 50 latach w Azji obserwuje się wielkopowierzchniowe zmiany pokrycia terenu i jego użytkowania w całym regionie. „Główne zmiany obejmują masywną wycinkę lasów tropikalnych i subtropikalnych” – mówi Afelt.
„Mechaniczne usunięcie drzew i całego towarzyszącego im pokrycia roślinnego powoduje utratę możliwości życia dla ogromnej liczby gatunków zwierząt, które niestety najczęściej nie mają szansy zaadaptowania się do nowych warunków” – podkreśla ekspertka. Zaznacza, że „wiele gatunków próbuje adaptować się w bezpośrednim sąsiedztwie siedzib ludzkich, co po pierwsze, nie zawsze jest pożądane (najczęściej – nie jest), a po drugie – jest potencjalną przyczyną zagrożenia bezpieczeństwa fizycznego i zdrowotnego ludzi i zwierząt gospodarskich”.
Badania terenowe, w których uczestniczyła dr Afelt w latach 2014-2016, dotyczące transmisji koronawirusów przez nietoperze w Kambodży i Laosie, wskazały na tendencję do migracji zakażonych nietoperzy bliżej siedzib ludzkich w konsekwencji masywnego wylesiania.
Jej zdaniem istotne jest to, że z powodu tej migracji w nowym miejscu sąsiadują ze sobą gatunki nietoperzy, które w warunkach naturalnych są od siebie odseparowane. „W konsekwencji bezpośrednie sąsiedztwo wielu gatunków nietoperzy, zwierząt gospodarskich, domowych i ludzi tworzy idealne środowisko do przyspieszonej cyrkulacji patogenów i powoduje wysokie ryzyko epidemiologiczne” – zaznaczyła badaczka w rozmowie z Nauka w Polsce.
ZMIANY BIORÓŻNORODNOŚCI POZA KONTROLĄ
„Proces gwałtownego przyrostu demograficznego w Azji południowo-wschodniej w połączeniu z zapotrzebowaniem na tereny rolnicze jest przyczyną daleko idących i często poza kontrolą zmian bioróżnorodności, w tym – zmiany skutkującej rosnącym ryzykiem epidemiologicznym” – zaznacza. – „To jest i historia SARS-COV-2, i ptasiej grypy, i MERS, i USUTU, ale również malarii…”.
Dlaczego te zmiany są poza kontrolą? Jak tłumaczy ekspertka, w krajach Azji południowo-wschodniej istnieją ogromne różnice ekonomiczne w strukturze społecznej. „Dominująca część lokalnych społeczności to osoby w kategoriach europejskich na skraju ubóstwa” – odpowiada Afelt. Jej zdaniem dysproporcje ekonomiczne oraz możliwości edukacyjne z tym związane powodują, że trudny jest transfer wiedzy i technologii w dół piramidy społecznej. „Z drugiej strony kraje tego regionu są zaliczane do grupy krajów ekonomiczne dynamicznie rozwijających się, o rosnącej potrzebie zmiany statusu społecznego. Stąd bardzo duże zapotrzebowanie na wysoce pożądane dobra konsumpcyjne, które na naszym rynku są już wysycone” – zauważa ekspertka.
Jej zdaniem powszechny dostęp do internetu i możliwość obserwacji tego, „jak się żyje” w wysoko rozwiniętych krajach, jest jednym z czynników napędzających popyt. „Zapotrzebowanie na dobra konsumpcyjne wydaje się być wyższym priorytetem niż… ochrona zasobów środowiska przyrodniczego. Podobna sytuacja miała miejsce również w naszym regionie Świata w nie tak odległym czasie” – zauważa dr Afelt.
W takich warunkach bardzo trudne jest prowadzenie na poziomie kraju restrykcyjnej polityki np. ładu przestrzennego czy ochrony zasobów środowiska naturalnego. „Jeśli spojrzymy na problem z perspektywy globalnej, łatwo dostrzec analogię: im wyższy jest poziom rozwoju gospodarczego oraz edukacji w krajach – tym większa jest dbałość o jakość warunków życia, uwzględniająca zasoby przyrodnicze” – podsumuje badaczka.
Zauważa również, że wpływ spadku bioróżnorodności na zagrożenie epidemiologiczne nie jest prostą zależnością przyczynowo – skutkową. „My wciąż mamy wiele luk poznawczych w procesie naturalnej cyrkulacji patogenów, przełamań międzygatunkowych, przysłowiowych 'zwrotów akcji’, wynikających bardzo często z niewystarczającego pogłębiania wiedzy” – zauważa.
Badaczka uwrażliwia, aby pamiętać, że jesteśmy dalecy od osiągnięcia pełnej wiedzy o wirusach, bakteriach, pasożytach, krążących w środowisku. „Wiemy tyle, ile poznaliśmy. A na świecie wciąż istnieją tzw. sanktuaria, czyli nienaruszone cywilizacyjnie ostoje nieprzekształconego środowiska, które są słabo zbadane – np. na Papui” – dodała Afelt.
Badania prowadzone przez dr Afelt stanowią przykład podejścia badawczego zwanego Planetary Health, EcoHealth czy One Health, które koncentrują się na relacji człowiek-środowisko-zdrowie, wskazując na wielokierunkową współzależność między naszym dobrostanem zdrowotnym i perspektywą jego utrzymania lub poprawy – a zasobami planety, ich dostępnością, jakością i degradacją/odtwarzaniem.
„Wbrew pozorom te dwa odległe merytorycznie obszary (przekształcanie środowiska przyrodniczego i ryzyko epidemiologiczne – PAP) są ze sobą w bezpośredniej relacji przyczynowo-skutkowej” – podkreśla Afelt. (PAP)
Nauka w Polsce, Anna Mikołajczyk-Kłębek
amk/ zan/
Redakcja strony