Francis Fukuyama
Koniec historii
Francis Fukuyama jest autorem takich dzieł jak: Koniec człowieka, Budowanie państwa, Ameryka na rozdrożu. Urodzony w 1952 roku, amerykański filozof, politolog i ekonomista, zasłynął tezą o końcu historii. Ogłosił ją w 1989 roku, aby później rozwinąć w książce o tym samym tytule.
Fukuyama stwierdził, iż znany jest już system do jakiego zmierza świat. Tym wybranym ustrojem jest demokracja liberalna. Dowodzi on, że nie ma doskonalszej formy rozwoju społeczeństwa.
Demokracja liberalna stanowi szczyt możliwości człowieka, system który podlega powszechnej legitymizacji i który umożliwia zrealizowanie ważnych dla człowieka potrzeb, w tym potrzeby prestiżu. Historia ma charakter linearny, a nie cykliczny i zmierza do szczęśliwego końca, gdzie panuje gospodarka rynkowa, a przywódcy wybierani są w wolnych wyborach.
Wszystkie niekapitalistyczne systemy musiały runąć, gdyż rozsadzały je wewnętrzne sprzeczności. Ostatni z nich stanowi najdoskonalszą formę, mówiąc metaforycznie: tylko on pozostał na placu boju.
Fukuyama odwołuje się w swoim wywodzie do myśli Hegla i Marksa, do ich wizji dziejów. To właśnie od tego pierwszego zaczerpnięte są słynne słowa koniec historii.
Jakkolwiek Fukuyama przekonująco broni swoich racji to zagadnienie przez niego podjęte może być nieco problematyczne. Choćby dlatego, iż nie po raz pierwszy ktoś jest przekonany, że ustrój w którym żyje trwał będzie na wieki. Historia jednak weryfikuje w brutalny sposób podobne wyobrażenia. W Końcu historii, nie ma wystarczającej odpowiedzi na to pytanie.
Jest za to ciekawa dygresja na temat holocaustu i możliwości jego powtórzenia się w przyszłości. Otóż autor uważa, że był on wytworem wyjątkowym, połączeniem wielkiego zła i zaistniałych okoliczności, toteż nie ma większego niebezpieczeństwa, że wydarzy się powtórnie i zakłóci rozwój: „warunki te nie tylko nie czekają uśpione w większości rozwiniętych społeczeństw, ale również byłyby bardzo trudne (chociaż nie niemożliwe) do odtworzenia w innych społeczeństwach przyszłości” (Fukuyama 2009: 198).
Wracając jednak do głównego wywodu autora, wydaje się, że trudno jest wyobrazić sobie zdecydowanie lepszy świat od obecnego. Świat w którym nie byłoby demokracji i kapitalizmu. Pamiętając przy tym, że te dwa zjawiska niekoniecznie muszą występować razem.
Fukuyama stawia dość odważną tezę, widzi naszą przyszłość w jasnych barwach. Nie rozumie współczesnego fatalizmu, który karze postrzegać przyszłość w kategoriach większego zła, jakie może przynieść. Uważa, że świat osiągnął swój punkt kulminacyjny, doszedł tam dokąd zmierzał.
Przeciwnicy mogliby natomiast postawić przewrotne pytanie: a jeśli to co zaproponowano człowiekowi wcale nie stanowi szczytu jego marzeń? Jeśli jeszcze raz nieracjonalne pobudki zatriumfują nad racjonalnością i nieodwołalnie zmienią kierunek dziejów? Być może wcale nie czeka nas szczęśliwa przyszłość pod skrzydłami demokracji liberalnej…
Redakcja strony