Wikingowie nie byli wyjątkowo brutalni. Przemoc w ich społeczeństwie była po prostu zjawiskiem pospolitym – dowodzi Philip Parker w książce „Furia ludzi północy – dzieje świata wikingów”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis. Autor w zwarty sposób przedstawia historię ich kultury i podbojów.
Kim byli wikingowie? Tak sformułowane pytanie nie jest właściwe, gdyż nie jest to określenie nacji, ale „piratów albo ludzi, którzy wybrali życie morskiego rozbójnika (czyli jak mawiano, poszli +na wiking+)” – czytamy w książce. Dotyczy tylko grup, które rozpoczynały swoje wyprawy ze Skandynawii od końca VIII do XI w.
Znakiem rozpoznawczym wikingów ma być ich okrucieństwo, ale według autora nie różnili się pod tym względem od współczesnych im przedstawicieli nawet z bardziej zorganizowanych tworów państwowych. Według Parkera fakt, że przybywali niespodziewanie „znikąd” i byli początkowo ludem nieznanym potęgował strach i grozę. Ta widoczna jest w opisach z epoki.
Zagadką pozostają dla badaczy powody tych nagłych najazdów, które trapiły wiele części Europy. Śmiałe wypady przyczyniły się też do odkrycia nieznanych lądów, w tym Ameryki. Podobnie jak w przypadku wielu zdarzeń w historii, trudno o jedną, jasną odpowiedź na to pytanie. Zdaniem Parkera jedną z przyczyn mogło być przeludnienie, które doprowadzić miało do ostrej walki o zasoby. W tym samym czasie na terenie Europy zaczęła powstawać sieć powiązań handlowych, którego oś stanowiły ośrodki wymiany produktów – zatem zachętą mogła być chęć zysku w czasie wymiany, a nie niedostatek w rodzimej krainie. Przyczyną śmiałych i krwawych najazdów było też udoskonalenie techniki szkutniczej i wykorzystanie obok wioseł, siły wiatru jako napędu.
Jednak to raczej śmiałość i tytułowa „furia” spowodowała, że wikingowie poczynili odkrycia geograficzne, np. dotarli do Ameryki, a nie jakaś zaawansowana technologia szkutnicza i nawigacyjna – przekonuje autor. Potwierdzają to opisy zawarte w sagach, czyli staroskandynawskich dziełach epickich, przybliżających losy wybitnych rodów. Bjarni Herjólfsson, który jako pierwszy Europejczyk ujrzał Amerykę myślał początkowo, że ma przed sobą Grenlandię. Naddod natrafił jako pierwszy wiking na Islandię zniesiony przez silny sztorm. W podobnych okolicznościach Gunnbjørn Ulf-Krakuson ujrzał jako pierwszy Europejczyk Grenlandię.
Trwa dyskusja, na ile wikingowie wpływali na początki dziejów państwa polskiego, ale temat ten zdaje się być raczej czczym życzeniem – dlatego w zasadzie nie ma słowa na ten temat w książce Pakera. Są jednak inne europejskie kraje, na których wikingowie odcisnęli bardzo silne piętno, np. Wielka Brytania. „Zarówno w Anglii, jak i w Szkocji najazdy wikingów tak osłabiły większość rodzimych konkurentów do władzy, że w obu krajach paradoksalnym rezultatem ich grabieży stało się powstanie jednego zjednoczonego królestwa” – pisze Parker. Zwraca uwagę na „genetyczny wkład” wikingów w niektórych regionach Szkocji, północnej Anglii i Irlandii, jak i dominację „wikińskich genów” na Islandii. Wojowniczy żeglarze ze Skandynawii wpłynęli też na język podbijanych krain – zarówno angielski, irlandzki jak i francuski.
Paradoksalnie, centralizacja i wzmocnienie władzy w Skandynawii przyczyniła się do kresu awanturniczych wypraw morskich. Wikińska legenda odżyła na fali nastrojów nacjonalistycznych w Skandynawii w XIX w. W 1811 r. w Sztokholmie powstało Towarzystwo Gockie, które promowało kulturę wikińską, recytując poematy i pijąc miód z rogów. A jego założycielami byli… naukowcy. Dziś wikingomania nadal ma się bardzo dobrze, ale teraz dzięki kulturze masowej, m.in. serialowi „Wikingowie”.
PAP – Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski
Redakcja strony