Legendy miejskie

Legendy miejskie to relacje z wydarzeń nieprawdziwych, które jednak mają znamiona prawdopodobieństwa. Osoby, które je rozpowszechniają są zwykle przekonane o ich prawdziwości. Z tego powodu bardzo trudno jest im wytłumaczyć, że mamy tutaj do czynienia z legendą miejską. Bronią swojego stanowiska i stają się najlepszymi rzecznikami tej nieprawdziwej historii. Często padają przy takich opowieściach zdania: „Znajomy mojego znajomego opowiadał o…”, „To zdarzyło się naprawdę, ponieważ przeczytałem o tym na…” itp.

Termin „legendy miejskie” zamiennie używany z „plotką”, „pogłoską”, czy „sensacją”, odnosi się do wydarzeń fikcyjnych, które jednak mają znamiona prawdziwości i jako takie są postrzegane przez osoby je rozpowszechniające. Jan Harold Brunvand stwierdza, że są to opowieści, które rozprzestrzeniają się szybko, mogą mieć wiele różnych wariantów i szeroki zasięg występowania, zaś ich bohaterowie nie mają imion. Świadkami wydarzeń są zwykle „przyjaciele naszych przyjaciół”, którzy w każdej chwili mogą zweryfikować tę informację (por. Czubala 2005: 34).

Według Barbera: „legendy miejskie, zwane również współczesnymi, miejskimi mitami lub makroplotkami, to opowieści współczesnego folkloru, które mogą być rozpowszechniane metodami tradycyjnymi, takimi jak przekaz ustny, albo nowoczesnymi, czyli za pośrednictwem e-maili, faksów i Internetu” (Barber 2007: 11). Często bazują one na lękach charakterystycznych dla danego okresu, z czasem jednak ewoluują odzwierciedlając specyfikę kolejnych epok (por. tamże: 12).

Współczesne legendy miejskie są tak mocno obudowane realiami życia współczesnego, że robią wrażenie autentycznych, „nie należą jednak do faktografii i historii, ale do literatury i folkloru” (Czubala 1993: 124). Pod względem tej przynależności weryfikuje je specjalista. Nie ma wątpliwości, że dane zdarzenie jest legendą, jeśli w krótkim okresie czasu nastąpiło wielokrotnie, w oddalonych od siebie miejscach: „pierwszym znakiem rozpoznawczym jest dla badacza stwierdzenie powtarzalności zdarzenia. Jeśli folklorysta otrzymuje informację, że w krótkim czasie to samo przytrafiło się w wielu miejscach, to nie ma wątpliwości, że zetknął się z komunikatem legendowym” (tamże).

Narratorzy legend podejmują liczne zabiegi, aby uwiarygodnić swoją opowieść, powołują się na media, sąsiadkę, która opowiadała im tę historię, czy panią z kolejki, a nawet na to, że sami byli jej świadkiem. Jednak zdarzają się i tacy, którzy demonstrują swój sceptyczny lub umiarkowanie sceptyczny stosunek do całej historii i opowiadają ją raczej jako ciekawostkę, mającą zabawić „publiczność”.

Zdaniem Brunvanda, komunikat o skróconej treści to plotka, natomiast ta sama treść, lecz rozwinięta to legenda. W tym sensie istnieje tendencja do poszerzania plotki w opowieść legendową (por. tamże: 34). Według Czubali wśród współczesnych legend miejskich można wyróżnić: legendy polityczne, medyczne czy samochodowe.

Legendy samochodowe

Jednym z najczęstszych wątków w legendach samochodowych jest znikająca zjawa autostopowicza, który oczekuje od kierowcy pomocy. Popularne są także legendy o śmierci w aucie i późniejszym nawiedzaniu samochodu przez byłego właściciela, tudzież nieprzyjemnym zapachu, którego nie można się pozbyć (por. tamże: 36).

Przykłady kilku z nich:

„//Szła kobieta ubrana na biało. Zatrzymała kierowcę i poprosiła, żeby ją podwiózł na cmentarz. Wyszła, a jemu powiedziała, że idzie szukać torebki i żeby jej pomógł. Więc poszli razem do jakiegoś grobu i on tam usłyszał płacz dziecka. Obejrzał się, a kobieta zniknęła. Pojechał na MO i razem otworzyli ten grób, bo tam były tylko zaczepy i wystarczyło podważyć. Jak odkryli, to zobaczyli, że dziecko żyje. A ono zmarło na serce, ale po trzech dniach ożyło.
Jak się potem okazało, to ta kobieta była matką tego dziecka, ale ona już zmarła wcześniej. To słyszałem, jak chodziłem do podstawówki, jakieś osiem lat temu//” (Czubala 1996: 118).

„//Był jeden chłopak, niczym specjalnie nie imponował, tylko bardzo lubił tańczyć. Często chodził na dyskotekę. Długo nie mógł sobie znaleźć takiej stałej partnerki.
Kiedyś zobaczył na Sali bardzo piękną dziewczynę i ta mu się od razu spodobała. Tańczył cały czas z nią i obydwoje byli bardzo zadowoleni. On był pewien, że się spotkają. Nie pytał jej o adres, bo ją miał odwieźć samochodem do domu. Kiedy jechali koło cmentarza, ona mu zniknęła z samochodu. Był tym bardzo zdumiony. Spojrzał tam, gdzie siedziała, i zobaczył, że pozostawiła mu obrazek z aniołem. Innym razem słyszałam, że ta dziewczyna zostawiła na siedzeniu obraz Matki Boskiej// (MK).
//A ja słyszałam, że różaniec// (BZ)” (tamże: 119-120).

„//Słyszałam o takim zdarzeniu. Młody mężczyzna wybrał się samochodem w dalszą podróż. Pożegnał się z matką i pojechał. W południe zjawił się u sąsiadki, starszej już kobiety i poprosił, żeby powiedziała jego matce, że u niego wszystko w porządku. I zaraz odszedł. Była tym trochę zdziwiona, bo mógł to przecież zrobić sam. Ale po kilku godzinach poszła do jego matki i tam dowiedziała się, że on nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym i to się stało w tym samym dniu o dwunastej godzinie, kiedy przyszedł do niej//” (tamże: 120).

„//Moja babcia wróciła z miasta bardzo poruszona, bo podobno chodziła po Mysłowicach kobieta, na biało ubrana i przepowiadała, że idzie straszna jesień. Podobno znajoma babci widziała ją w tramwaju. Weszła i odezwała się do ludzi:
‘Wiosna piękna, ale jesień będzie krwawa’.
Wszyscy się do niej odwrócili. Biła od niej jakaś jasność. Nikt się nie odezwał, a ona wyszła. Ludzie wszędzie o tym mówią//” (tamże 122-123).

Legendy medyczne

Z legendami medycznymi wiążą się liczne odmiany opowieści na tematy zdrowia, chorób i śmierci. Powtarza się element tajemniczego pasożyta lub zwierzęcia czyhającego na ludzkie życie (np. „jadowity pająk” w yucce, „robak w brzuchu”, „wąż w torbie”), lekarza który się pomylił i np. amputował nie tę nogę. Modne są relacje o tropikalnych chorobach, rzadkich i niemożliwych do zdiagnozowania (por. Czubala 1993: 59).

Oto niektóre z legend o niebezpiecznych zwierzętach:

„//To się zdarzyło nie tak dawno w Katowicach, chyba na ulicy Mickiewicza. Ja tak lokowałam to zdarzenie. Matka zostawiła niemowlę w wózku i odeszła na chwilę, a tam wdrapał się jakiś wielki szczur i zanim ona przyszła, wyjadł dziecku brzuch. Zrobił się wielki szum na ulicy i dopiero milicjant zastrzelił tego szczura//” (Czubala 1996: 80).

„//Parę lat temu zdarzył się w Tarnowskich Górach taki wypadek. Matka wiozła w wózku swoje dziecko i szła na zakupy. Przed sklepem się zatrzymała, wózek zostawiła nad kratą kanalizacyjną i weszła do środka. Słyszała, że jej dziecko płacze, ale nie przerywała zakupów. Skończyła, wyszła, a tam dziecko wrzeszczało jeszcze bardziej. Nie mogła go uspokoić i odkryła je, a tam był szczur.
Kiedy ona kupowała mleko w sklepie, z kanalizacji wyskoczył szczur, wszedł pod kocyk i to dziecko bardzo ciężko poranił. Czy je odratowali, to nie wiem. To parę lat temu słyszałam od znajomych. Jak teraz jadę z dzieckiem, to ten obraz mi się często przypomina//” (tamże: 80-81).

„//Jechał chłopak motocyklem i do ust wpadła mu osa. Ugryzła go w podniebienie. Język zaczął puchnąć i to tak szybko, że zanim się zorientował, zaczął się dusić i umarł. Gdyby pojechał prosto do szpitala, to by go uratowali//” (tamże: 83).

„//Ciocia mi opowiadała, że jej koleżanka kupiła yuccę. Przenieśli ją z mężem do domu i kiedy na drugi dzień ją podlewała, yucca zadrżała. Wtedy ta znajoma skontaktowała się z jakimiś ludźmi, no, specjalistami od tych spraw, nie wiem jakimi. Oni przyjechali i odkryli w korzeniach tej yucci jajo skorpiona. Ono było już bliskie wyklucia//” (tamże: 85).

„//Działo się to w Rybniku. Kobieta kupiła yuccę i cały czas słyszała z tego pokoju, gdzie była yucca, jakieś dziwne szmery. Zadzwoniła po jakieś specjalne służby, które są wyspecjalizowane do takich rzeczy. Acha, bo słyszała, że było takich wypadków więcej, różne takie rzeczy z tymi yuccami poprzywozili do domu, jakieś jajka dziwnych zwierząt, dziwnego robactwa. No więc przyjechali w skafandrach kosmicznych srebrnych// (Barbara).
//Kto?// (Jolanta).
//Te służby specjalne. I znaleźli tarantule, jajka tarantuli// (Barbara).
//Te jajka się jeszcze nie wykluły?// (Ewa).
//Jeszcze się nie wykluły i chrobotały// (Barbara).
//Kiedy to się miało zdarzyć?// (DC).
//W Rybniku jakieś półtora roku temu. Opowiadała to nasza koleżanka, studentka, ale ona też słyszała to od znajomej. Jej mamie opowiedziała znajoma, która tą yuccę kupiła// (Barbara)” (tamże: 86).

Po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu popularne były pogłoski o zmutowanych wskutek napromieniowania zwierzętach. Jednym z nich był królis, czyli lis z głową zająca:

„//Chyba telewizja nadała pierwszą wiadomość, że w Puszczy Kampinoskiej pojawił się dziwny zwierz, mieszaniec, taki lisozając. Następnie odbył się wywiad z chłopcem, który miał tego zwierza widzieć. Za parę dni – może pierwszego, a może drugiego sierpnia – telewizja podała, że to zwierzę przegryzło przewody hamulcowe w samochodzie postawionym obok lasu// (Janusz).
//Ja słyszałem, że przegryzł tłumik// (Piotr).
//Pamiętam, że gazety opublikowały zdjęcie tego zwierzaka i że miał je zrobić turysta z Katowic. Wszystko to działo się w lasach kampinoskich// (Janusz).” (tamże: 93).

Legendy polityczne

Legendy polityczne natomiast, powstają w wyniku walki o dominację i własne interesy, o idee lub programy, prowadzonej przez partie polityczne, jednostki, grupy mniejszościowe itp. W czasach PRL były to np. opowieści o tym jak robotnik zostawia w pociągu do ZSRR kurtkę i po miesiącu znajduje ją w tym samym wagonie, w tym samym miejscu lecz już z pieczątką ZSRR. Mogą to być także legendy antyklerykalne, choćby o nakazie księży dotyczącym dziurawienia prezerwatyw w kioskach, bądź tzw. legendy drugie-życie, o tym, że tak „naprawdę” piosenkarka Anna Jantar żyje za granicą i ma się dobrze (por. Czubala 1993: 88-93).

Dwa warianty legendy o Annie Jantar:

„//Została kupiona przez Turka za wielką sumę pieniędzy. Jakże się nazywa ten Bóg turecki, jest tam taka nazwa. Zaraz Ci powiem za ile, za pięćset tysięcy dolarów. Za nią została podstawiona inna dziewczyna. Samolot się rozbił, lista była, no więc nie żyje, a dziś się okazuje, że żyje. Ja się Jantarką już przestałam interesować.
– Ale przez Jantarkę rozbili samolot? [D.C.]
– Nie? To nie wiesz? Tam jechało dwóch rosyjskich uczonych atomistów. Byli na jakiejś konferencji i musieli zginąć. Tamci to wiedzieli i tak przy jednej pieczeni dwie rzeczy załatwili//” (tamże: 95).

„//Jantar wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Jak tam była to ją porwali. Porwali ją nagą, wszystko z niej zdjęli. Zdjęli i rzeczy zostawili. Na jej miejsce podstawili inną kobietę i ubrała się jak Jantar i wszystkie jej rzeczy wzięła. Wsiadła do samolotu i odjechała do Polski. Jantar zawieźli do haremu, z haremu nie miała wyjścia ani kontaktu. Nie mogła dać znać. Dopiero przemyciła w zegarku wiadomość. Dała zegarek, żeby przesłać papieżowi i ten list w zegarku dostał się w jego ręce. Napisała, że jest w Turcji w haremie, ma tam dziecko, córeczkę//” (tamże: 95-96).

Do współczesnych legend polskich można zaliczyć: legendę o Annie Jantar w heremie, Maybachu ojca Dyrektora, niedźwiedziu polarnym kupionym na Stadionie Dziesięciolecia, termosie Jacka Kuronia. Wciąż dość popularna jest też opowieść o matce z dzieckiem stojącej w kolejce, która nie chce kupić batonika, więc chłopiec w którymś momencie woła na cały supermarket: „jak nie kupisz mi snickersa, to powiem babci, że całowałaś tatusia w siusiaka!!!”.

Pogrom Żydów w Kielcach

Legendy miejskie mogą być również bardzo niebezpieczne i prowadzić do dramatycznych wydarzeń. Jednym z nich jest tzw. „sprawa kielecka”, opisywana przez Czubalę. Doszło do niej w dość mało znaczący sposób. Gospodarz z pobliskiej wsi przeprowadził się z rodziną do Kielc. Miał on ośmioletniego syna Henryka, który tęsknił za swoimi rówieśnikami. Pewnego dnia zobaczył znajomego ze swojej wsi i wskoczył na jego wóz, gdy ten wracał do domu. Nie zawiadomił jednak swoich rodziców. Wrócił dopiero po 3 dniach. W tym czasie rodzice szukali go po całym mieście, już wcześniej pojawiły się doniesienia o znikaniu dzieci, o co byli podejrzewani Żydzi (por. Czubala 2005: 55).

Chłopiec bał się kary, więc przyjął wersję, że porwali go Żydzi i zamknęli w piwnicy. Miał od nich uciec przez okienko, na miejscu zaś pozostał jeszcze jeden chłopiec. Ojciec poszedł z synem na milicję. Henryk wskazał na dom zamieszkały przez Żydów ocalałych z Holokaustu i Żyda Kałmana Singera, który miał go przetrzymywać wbrew woli. Prawdopodobnie był to jedyny Żyd jakiego chłopiec umiał wskazać, bo nosił zielony kapelusz (por. tamże).

Wieść rozeszła się szybko. Milicja weszła do domu, a pod domem zaczęli zbierać się mieszkańcy miasta. Singera aresztowano, a milicja zaczęła szukać piwnicy. Poszukiwania trwały długo, gdyż był to dom niepodpiwniczony. Tłum coraz bardziej zniecierpliwiony wtargnął do domu. Zaczęto grabić, bić i mordować Żydów. Wezwane wojsko i policja dołączyły do pogromu. Wkrótce włączyła się do niego 600-osobowa grupa robotników z Huty Ludwik. Pogrom trwał 6 godzin. Dopiero sprowadzone z Warszawy wojsko opanowało sytuację na ulicy Planty 7. Jednak nadal wyłapywano Żydów na ulicach i w pociągach. Zginęły 42 osoby, a wiele zostało rannych (por. tamże: 55-56).

O spowodowanie pogromu zostało oskarżonych 12 osób, z czego 9 skazano na śmierć i stracono. Śledztwo trwało jeszcze kilka miesięcy wywołując popłoch wśród uczestników mordu. Ostatecznie winą obarczono opozycję antykomunistyczną i nie wracano do tego tematu (por. tamże 56).

Wokół pogromu zaczęły krążyć rozmaite opowieści, że tak naprawdę Żydzi zamordowali wiele polskich dzieci, a wejście do piwnicy było ukryte, natomiast władza komunistyczna opanowana przez Żydów stara się to zatuszować. Żydzi mieli sami sprowokować całe zajście strzelając do wojska i milicji. Miało zginąć 22 Polaków, jednak władze to ukryły. O pogrzebach rzeczywistych ofiar mówiono, że w trumnach są worki z piaskiem, a całe uroczystości wyreżyserowano (tamże).

Podsumowując, cechą wyróżniającą legend miejskich jest to, że są powtarzane, prawie w niezmienionej wersji w różnym okresie czasu, w różnych miejscach. Jest to także cecha wskazująca iż dane zdarzenie jest tak naprawdę legendą, bowiem prawdopodobieństwo, iż dane zdarzenie, często samo w sobie nieprawdopodobne, przytrafiło się kilku osobom naraz w niedługim okresie czasu, w miejscach znacznie od siebie oddalonych, jest znikome. Osoby rozpowszechniające te opowieści często uwiarygodniają je, wskazując na to, że to właśnie one same doświadczyły w jakimś stopniu tego wydarzenia, lub też, że przydarzyło się to tzw. „znajomemu znajomego”.

Bibliografia

  1. Barber, M. 2007. Legendy miejskie. Warszawa: Wydawnictwo RM.
  2. Czubala, D. 1993. Współczesne legendy miejskie. Katowice: Uniwersytet Śląski.
  3. Czubala, D. 1996. Nasze mity współczesne. Katowice: Fundacja dla Wspierania Śląskiej Humanistyki.
  4. Czubala, D. 2005. Wokół legendy miejskiej. Bielsko-Biała: Wydawnictwo Akademii Techniczno-Humanistycznej.
Pin It

Komentowanie zakończone.