Psycholog: „ciche dni” nie są optymalną metodą zażegnania sporu

W Polsce do wykorzystywania „cichych dni” w kontekście interpersonalnych konfliktów z partnerami przyznaje się co czwarta osoba – mówi psycholog dr Jarosław Kulbat z Uniwersytetu SWPS. Tłumaczy, dlaczego nie jest to optymalna metoda zażegnywania konfliktu.

„Ciche dni” to popularne określenie zjawiska, które w psychologii nazywane jest ostracyzmem społecznym. W praktyce polega na drastycznym ograniczaniu kontaktów z drugą osobą, zarówno częstości oraz ich jakości. O zjawisku tym opowiada psycholog z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu w informacji prasowej Uniwersytetu SWPS. Według niego może to być tylko „pseudorozwiązanie” konfliktu.

„Wśród wielu nieporozumień dotyczących konfliktów, jednym z dość powszechnych jest założenie, że tzw. ciche dni są najlepszą metodą zażegnania sporu” – zwraca uwagę. Informuje, że do wykorzystywania „cichych dni” w kontekście interpersonalnych konfliktów z partnerami przyznaje się w Polsce jedna na cztery osoby. Dodaje, że w badaniach amerykańskich, do wykorzystywania tej formy strategii w konflikcie przyznaje się więcej, bo aż 7 na 10 respondentów.

Psycholog zaznacza, że zachodzi spora rozbieżność pomiędzy intencjami tego, kto ciche dni inicjuje, a ich potencjalnymi konsekwencjami dla osoby, która jest celem takiego oddziaływania. „Dla tych, którzy +ciche dni+ inicjują mają one pełnić funkcję kary (czy zemsty) za zachowanie adresata tego działania. Te chwile oznaczają w końcu brak możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb psychicznych człowieka: przynależności, samooceny, szacunku czy kontroli. W konsekwencji pojawia się, raczej wcześniej niż później, frustracja, której mogą towarzyszyć negatywne emocje takie jak: gniew, złość, poczucie winy czy smutek” – opisuje wykładowca USWPS.

Według niego znaczenia nabiera to, w jaki sposób adresat „cichych dni” poradzi sobie ze stresem, jakiego doświadcza w tych warunkach. Może np. próbować odzyskać kontrolę nad zaspokajaniem kluczowych potrzeb poprzez pojednawcze zachowania, które mają złagodzić lub rozwiązać konflikt. To tylko jedna z wielu możliwości. Gdy bowiem zagrożone są potrzeby szacunku czy kontroli, które mają na celu odzyskanie pozycji w związku, mogą pojawiać się zachowania prowokacyjne czy aspołeczne, które konflikt interpersonalny będą eskalować.

Psycholog zwraca uwagę, że ludzie inicjują „ciche dni”, żeby zyskać na czasie potrzebnym do uspokojenia się, odzyskania kontroli nad własnym wzburzeniem, które jest integralną częścią interpersonalnych konfliktów. W tym przypadku problem polega na tym, że adresat zazwyczaj nie jest świadomy tych intencji. Dla niego jest to czas odczuwania negatywnych emocji i myślenia o naturze sporu. „I tak, brak komunikacji zamiast obniżać poziom negatywnych emocji w konflikcie, może przyczyniać się do ich zwiększenia” – podsumowuje dr Kulbat.

Kulbat zwraca uwagę, że ludzie wykorzystują „ciche dni” do zarządzania dynamiką konfliktu. „W tym sensie +ciche dni+ są pseudorozwiązaniem, bo w końcu to, że o konflikcie nie rozmawiamy, nie oznacza, że go nie ma. Zwłaszcza, że w kontekście +cichych dni+, gdy między skłóconymi partnerami zapanuje cisza, może to oznaczać, że nadciąga burza” – dodaje.

PAP – Nauka w Polsce

Pin It

Komentowanie zakończone.