Potrzeba konfrontacji z przeciwnikiem i wychowanie dzieci – to według naukowców przyczyny, dla których nasi odlegli przodkowie zaczęli śpiewać. Niezależnie od tego, czy faktycznie tak było, muzykę mamy we krwi: na większość ludzi oddziałuje ona mocno i głęboko.
To raczej nie zakochani zaczęli jako pierwsi wyrażać się poprzez muzykę. Jak twierdzą psycholodzy i antropolodzy z Washington State University i innych ośrodków badawczych, jednym z powodów, dla których nasi przodkowie zaczęli dodawać do głosek w nuty, była chęć pokazania swojej siły jako grupy. Drugi powód to według badaczy potrzeba uspokajania dzieci i sygnalizowania im, że są pod dobrą opieką.
Według wcześniejszych teorii muzyka wyewoluowała dlatego, że sprzyjała zacieśnianiu społecznych więzi. Albo też pomagała w znalezieniu partnera, o czym pisał już Karol Darwin. Niektórzy twierdzą nawet, że rozwinęła się niejako przy okazji, jako forma przyjemna dla ucha.
Autorzy nowej pracy opublikowanej w piśmie „Behavioral and Brain Sciences” twierdzą jednak, że takie rozumowanie jest niekompletne. „Seks i dobór partnera to tylko część historii, a muzyka wykracza daleko poza tę sferę. Hipoteza o doborze płciowym nie uwzględnia faktu, że muzykuje się często w grupach. Takie utwory są zresztą słuchane i wykonywane przez przedstawicieli obu płci” – zwraca uwagę Ed Hagen, antropolog ewolucyjny, współautor publikacji. Jego zdaniem, jeśli muzyka znacząco miałaby pomagać w znalezieniu partnera, to mężczyźni wykształciliby szczególne talenty w tym zakresie, a kobiety – wyjątkowy muzyczny słuch.
Obserwacje pokazują jednak, że obie płcie mają pod tym względem podobne zdolności. Jeżeli zaś chodzi o zacieśnianie więzi, istnieją dużo mniej kosztowne sposoby, niż czasochłonne i trudne komponowanie. Należą do nich np. rozmowa czy wspólne jedzenie. Zresztą odbiorcami muzyki często są osoby, które nie biorą udziału w jej tworzeniu. Słabnie więc argument o zacieśniającym więzi wspólnym muzykowaniu.
Badacze zwracają też uwagę na zwierzęta, które za pomocą wokalizacji oznaczają terytorium i odstraszają potencjalną konkurencję. W świecie ludzi – jak się okazuje – bywa podobnie. „Jeśli przypatrzymy się muzyce w tradycyjnych społecznościach, wszędzie dostrzeżemy jej rolę w tworzeniu politycznych przymierzy” – tłumaczy prof. Hagen.
Dzisiaj, jak wyjaśniają zwolennicy nowej teorii „wojenno-kołysankowej”, różnego rodzaju występy – od tańców wojennych po popisy wojskowych zespołów – często mają pokazać siłę danej grupy. Naukowcy przypominają też badania, według których ludzie potrafią rozpoznać, jak dobrze muzycy są zgrani. To zaś pozwala ocenić siłę zbiorowości. I być może taka mogła być rola rytmów czy melodii w dawnych społecznościach naszych przodków.
Badacze wskazują jednocześnie na całkiem inną sferę życia związaną z tworzeniem muzyki – wychowanie małych dzieci. Według ich teorii muzyka mogła się rozwinąć także po to, by dzieci czuły się bezpieczniej. „W dzieci trzeba mnóstwo zainwestować, ponieważ ludzkie potomstwo rodzi się bezbronne i potrzebuje rozmaitej pomocy ze strony dorosłych. Rodzic czy opiekun potrzebuje dobrej metody sygnalizowania dziecku, że się nim zajmuje. Jednak uwaga to aktywność umysłu ukryta przed innymi. Ciężko jest określić, czy ktoś akurat zwraca na nas uwagę” – podkreśla psycholog Samuel Mehr, dyrektor Music Lab w Harvard University.
Jego zdaniem matka śpiewająca dziecku może takie zainteresowanie komunikować (w czasie śpiewania człowiek musi skupić się na piosence i nie jest w stanie np. rozmawiać z innymi). Jednocześnie melodyjne dźwięki wskazują maluchowi, gdzie matka się znajduje. „To informacja, którą trudno podrobić” – dodaje dr Mehr.
Jego grupa badawcza przed niedawno opisała również inne ustalenia przemawiające na rzecz powyższych tez. Otóż okazuje się, że kołysanki uspokajają dzieci niezależnie od tego, w jakim języku są śpiewane i z jakiej kultury się wywodzą. „Powszechnie wiadomo, że kołysanki uspokajają dzieci. Czy dzieje się tak, ponieważ dzieci słyszały wcześniej śpiew rodziców i wiedzą, że wiąże się to z bezpieczeństwem? Czy może w kołysankach jest coś uniwersalnego, co wywołuje takie reakcje, niezależnie od wcześniejszych doświadczeń dziecka?” – zastanawia się dr Mehr.
Jego nowe badania przemawiają za drugą możliwością. W ramach badań w tym zakresie naukowcy odtwarzali niemowlętom animacje z postaciami, które śpiewały kołysankę – albo innego typu piosenkę. Jednocześnie mierzyli stopień rozszerzenia źrenic, tętno, częstość mrugania, kierunek patrzenia i aktywność elektryczną skóry dzieci. Są to parametry, które mogą wskazać na poziom zrelaksowania. Okazało się, że dzieci reagowały na kołysanki niezależnie od tego, w jakim języku były one śpiewane albo z jakiej części świata pochodziły.
Badacze zapytali też rodziców, które piosenki wybraliby do śpiewania dzieciom. Niemal zawsze wskazywali oni na kołysanki – nawet, gdy ich wcześniej nie znali.
„Melodia to jeden z elementów, które wyróżniają kołysanki. Dla porównania w wielu innych rodzajach piosenek, jak np. taneczne, można dostrzec, że rytm ma dużo większe znaczenie” – zauważa Connie Bainbridge, współautorka odkrycia. Wydaje się, że naturalnie rozpoznają to i małe dzieci, i dorośli.
Inne nowe badanie potwierdziło natomiast jedną z dotychczasowych teorii, zgodnie z którą przynajmniej jedną z funkcji muzyki jest zacieśnianie relacji z innymi. Naukowcy z duńskiego Uniwersytetu w Aarhus za pomocą specjalnych materiałów wideo sprawdzali wpływ połączonej z tańcem muzyki różnego typu na międzyludzkie więzi. Eksperymenty wskazały na duże znaczenie wspólnego tańczenia. Potwierdziły także, iż mniej ważne jest, z jakiej kultury ludzie pochodzą. Liczy się to, jak wiele przyjemności sprawia im muzyka i jak bardzo podobnie na nią reagują.
Marek Matacz
Redakcja strony