Zero to nic takiego? Niekoniecznie. Dla niektórych stanowi sens życia. Amir D. Aczel spędził wiele lat na poszukiwaniu, skąd się w kulturze zachodu wzięła ta cyfra. Bo okazuje się, że wcale nie było to takie oczywiste.
Niech się nie boją tej książki ci, którzy boją się matematyki. Matematyki nie ma tu za dużo. Więcej tu archeologii, trochę filozofii wschodu, a trochę – powieści awanturniczej. Tylko że bohaterem jest tu wcale nie żaden awanturnik, tylko bardzo ułożony profesor, dla którego wielkim przeżyciem jest już wizyta w kasynie, randka z własną żoną, poszukiwanie w myślach liczb pierwszych albo podróż taksówką po zatłoczonym azjatyckim mieście. Czytanie o takich bardzo powolnych przygodach też ma swój urok. I pozwala odetchną z ulgą: uff, może moje życie jednak nie jest takie nudne.
Amir D. Aczel (1950-2015) to historyk matematyki, absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i University of Oregon, popularyzator nauki. W swojej książce „W poszukiwaniu zera. Matematyczna odyseja do źródła pochodzenia liczb” matematyk opowiada swoją bardzo osobistą historię życia – a szczególnie poszukiwań początków cyfry zero. Obecność tej cyfry w systemie liczbowym wcale nie jest taka oczywista. W Europie cyfrę tę zaczęto używać dopiero… w XIII wieku. Wcześniej stosowano tu przecież przede wszystkim liczby rzymskie, gdzie próżno szukać zera. A bez zera nie da rady zapisywać liczb takich jak 20, 102 czy 7705. Całkiem słuszne więc jest pytanie, skąd do nas zero przywędrowało.
Aczel podkreśla, że pierwsze zero w historii pojawia się w kalendarzu Majów. „Majowie już dwa tysiące lat temu posługiwali się skomplikowanym kalendarzem, w którym używali specjalnych hieroglifów oznaczających liczby – w tym zero” – pisze badacz. Ale to zero Majów nie interesuje go aż tak bardzo. To bowiem nie z Ameryki przywędrowała do nas ta cyfra.
Aczel początków naszego zera upatruje w Azji. Według niego kluczem jest pojęcie śunja – to indyjskie zero, mocno związane z pojęciem pustki – śunjaty jako celu medytacji. „Pustka jest pojęciem filozoficznym i to z niej otrzymaliśmy nasze zero” – mówi Aczelowi matematyk prof. Chandra Kant Raju. I Aczel podąża tym tropem.
Swoja drogą całkiem ciekawe są rozważania badacza o tym, jak odmienne podejście do matematyki czy logiki wynika z filozofii danej kultury. Ze szczególną uwagą Aczel przygląda się np. idei mnicha buddyjskiego Nagardźuny z II w. n.e. że: „wszystko może być albo prawdziwe, albo nieprawdziwe, albo jednocześnie prawdziwe i nieprawdziwe, albo ani prawdziwe, ani nieprawdziwe”. Brzmi bezsensownie? Może w kulturze zachodu tak, bo my wolimy sytuacje zero-jedynkowe. Ale dla Azjatów taka logika wcale nie jest dziwna. I może dlatego łatwiej im przyjąć do wiadomości kwantowe szaleństwa cząstek.
Aczel w swojej książce opisuje poszukiwania zagubionej steli K-127, kamienia z VII w. n.e, na którym znajduje się inskrypcja z napisem: „Era Śaka osiągnęła rok 605 piątego dnia ubywania Księżyca”. Jest to najstarsze w Azji znane dziś użycie zera. Jak się jednak okazuje, odnalezienie tej inskrypcji wcale nie jest takie łatwe… Po drodze czeka więc na profesora trochę niespodzianek i niewielkich zwrotów akcji.
Książka wyszła nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka
Redakcja strony