Xenia Kolińska. Garnek archeologa

Dosłownie i w przenośni – kulisy prac polskich archeologów na Bliskim Wschodzie z perspektywy gastronomicznej zdradza żona profesora archeologii. “Garnek archeologa” to bardzo osobisty i szczery opis trudów naukowców biorących udział w działaniach terenowych w Syrii i irackim Kurdystanie.
Pretekstem do napisania książki jest pasja kulinarna Xenii Kolińskiej – archeologa i dziennikarki. W 2008 roku została zaproszona do udziału w projekcie realizowanym na stanowisku Tell Arbid w Syrii przez swojego męża, profesora Rafała Kolińskiego z Instytutu Prahistorii UAM w Poznaniu. Jak wyjaśnia Kolińska, był to powrót do wymarzonego zawodu archeologa. W poprzednich latach prowadziła bowiem magazyn “Samo Zdrowie”, a do wielu innych czasopism przygotowywała artykuły.

Od siedmiu lat dzieli pasje męża i bierze udział w jego projektach badawczych na Bliskim Wschodzie. Natomiast pasję do gotowania dzieli ze swoim przyjacielem Masaudem J. Nazirem, który miał spory wkład w kształt książki. Pierwszy tekst o wspólnych z nim przygodach opublikowała w magazynie “Kuchnia” w artykule zatytułowanym “Garnek archeologa”. Wówczas narodził się pomysł na książkę.

W książce co prawda nie brakuje listy przepisów bliskowschodnich lub tym rejonem inspirowanych, ale stanowią one zaledwie niewielki, kilkudziesięciostronicowy dodatek. Nie jest to zatem klasyczna książka kucharska. Natomiast na jej kartach nie brakuje opisów lokalnych zwyczajów kulinarnych, adoptowanych na swój sposób przez kucharzy misji archeologicznych.

Dla osób, które miały okazję brać udział w pracach wykopaliskowych na Bliskim Wschodzie, nie tylko w opisywanej Syrii czy Iraku, będzie to z pewnością podróż sentymentalna. Okazuje się, że wiele elementów jest wspólnych dla tego rejonu ze względu na dość jednolitą kulturę i wpływającą na nią wszechobecną religię. Dla tych natomiast, którzy nigdy nie mieli możliwości wyjazdu “na misję”, a marzą o zostaniu archeologiem, będzie to wartościowa lektura. Dlaczego? Autorka nie lukruje rzeczywistości. “Mało kto jednak doznał tylu perypetii towarzyszących jedzeniu w niecodziennych warunkach. Bo jeśli archeologia jest przygodą, to gotowanie dla archeologów jest wyzwaniem. Zwłaszcza kiedy wybierają się na syryjski step, gdzie od wiejskiej kuchni powiewa nudą. I gdzie brak sztabu arabskich czy kurdyjskich córek, ciotek i teściowych, zdolnych przygotować smaczny posiłek dla armii wygłodzonych badaczy, skazuje samotnego kucharza na gwałtowne ataki neurastenii (nerwicy – przyp. S.Z.)” – cytat ten jednoznacznie wskazuje, że tak oczywista i powszechna rzecz jaką jest jedzenie, na misjach wykopaliskowych może stanowić zarzewie do niejednego konfliktu.

To wyjątkowa książka również z tego względu, że rzadko o polskich wykopaliskach za granicą w sposób popularny pisze… archeolog, czyli insider. Oczywiście są elementy wspólnie dostrzegane zarówno przez członka ekspedycji i dziennikarza lub pisarza (np. leczenie przez archeologów lokalnej społeczności, która przyjezdnym ufa często bardziej niż rodzimym znachorom). Jednak inne umykają albo po prostu osoba spoza kręgu ich nie dostrzega.

Książek o tej tematyce brakuje na polskim rynku. Nadal świetnie czyta się dziennik Zofii Jeżewskiej (“Na krańcach świata”, 1972), dziennikarki Polskiego Radia, która odwiedziła polskich archeologów w Sudanie i Egipcie. Doskonała lektura to też “Archanioły i szakale” pisarza i dyplomaty Kazimierza Dziewanowskiego, który skupił się na opisie zmagań prof. Kazimierza Michałowskiego w Faras. Archeolog na początku lat 60. ubiegłego wieku odpowiedział na apel UNESCO o pomoc w ratowaniu zabytków zagrożonych zalaniem wodami Nilu, w związku z budową Wysokiej Tamy Asuańskiej. Jednak relacji insiderów można szukać ze świecą. W kilku tomikach wydanych w ostatnich dekadach prof. Maciej Pawlikowski z AGH opisał z perspektywy geologa swoją współpracę z archeologami, również na Bliskim Wschodzie, ale publikacje te znane są nielicznym. Dość często cytowane są za to anegdoty zawarte we “Wspomnieniach” wspomnianego prof. Michałowskiego. Książka ta jednak powstała ponad 30 lat temu. Tym cenniejsze są uwagi, spostrzeżenia i historie zawarte w tomiku Xenii Kolińskiej. Przede wszystkim dotyczą aktualnych problemów polskich misji, ale widzianych z – modnej ostatnio – perspektywy kulinarnej.

Na koniec refleksja. Najczęściej to archeolodzy zapewniają nieśmiertelność obiektom swoich badań za sprawą dociekań naukowych publikowanych w artykułach czy książkach, które często bazują bądź wręcz są odwzorowaniem ich prac doktorskich lub habilitacyjnych. O nich samych często się zapomina, chociaż przygody, które przeżywają w egzotycznych dla Europejczyków krajach dorównują czasem tym znanym z filmów przygodowych. Praca naukowców to mozolne dokładanie kamyczków do wiedzy ogólnej, ale każdy chciałby pozostawić po sobie jakiś znaczący wkład i ślad. Książka “Garnek archeologa” unieśmiertelnia znój i trud członków kilku misji archeologicznych, niczym artykuły specjalistyczne – ich osiągnięcia naukowe.

Szymon Zdziebłowski (PAP)

Xenia Kolińska. Garnek archeologa

Xenia Kolińska. Garnek archeologa

Pin It

Komentowanie zakończone.