Zmierzyć wiarę – Ulrich Schnabel

Ulrich Schnabel w swojej książce „Zmierzyć wiarę” opisuje najciekawsze eksperymenty i badania dotyczące wiary i religijności i przeplata je m.in. swoimi wywiadami o wierze. Badania, o których autor pisze, są bardzo ciekawe – reszta, moim zdaniem – słabsza.

Ach, ileż na świecie przeprowadzono ciekawych eksperymentów dotyczących religijności, przeżyć mistycznych, moralności ludzi wierzących. Ulrich Schnabel – z wykształcenia fizyk, dziennikarz tygodnika „Die Zeit” – próbuje te badania zebrać w jednym miejscu. Oprócz tych badań przytacza jednak również rozmowy z „ciekawymi ludźmi” o wierze i nauce, a także prezentuje swoje przemyślenia (nie ukrywa, że jest buddystą). Ja bym wolała, gdyby fakty były bardziej suche. Mimo że „sos”, z jakim Schnabel serwuje te informacje, nie za bardzo mi pasuje, to i tak warto zamówić tę potrawę. Nawet mimo tej okładki…

Co ciekawe, z książki Schnabla wynika, że historia badań nad religijnością i działaniem wiary pełna jest eksperymentów kontrowersyjnych i krytykowanych. Kto by się spodziewał, że tak trudno dobrze zaprojektować etyczne, możliwe do powtórzenia badanie dotyczące przeżyć duchowych… Czy naprawdę tak trudno znaleźć miarę, którą można zastosować do wiary?

Wśród zapadających w pamięć eksperymentów nad religijnością, o których pisze Schnabel, są badania bazujące na słynnym eksperymencie Milgrama. Badani byli proszeni o karanie drugiej osoby – „ucznia” coraz silniejszymi impulsami elektrycznymi, aby zmotywować go do nauki. W rzeczywistości „uczeń” tylko udawał, że razi go prąd, a najważniejsze w eksperymencie było to, kiedy badany się sprzeciwi eksperymentatorowi i wycofa z eksperymentu. David Bock i Neil Warren powtórzyli to – dość perfidne doświadczenie – sprawdzając, jak z reakcją badanych związana będzie ich religijność. Oczekiwali, że osoby najbardziej religijne będą najsilniej podporządkowywać się autorytetowi badacza. Okazało się jednak, że osoby deklarujące, że są religijne, przerywały eksperyment najwcześniej. Najsilniejsze impulsy serwowały „uczniom” osoby średnio religijne. „Sprzeciwiać potrafią się tylko ci przyzwyczajeni samodzielnie podejmować niezależne decyzje” – podsumowali badania ich autorzy. Dziś takich badań nie można już powtórzyć – uznano je za nieetyczne.

Poważne zastrzeżenia budził także tzw. „Good Friday Experiment”, podczas którego studenci teologii pod wpływem psychodeliku – psylocybiny – uczestniczyli w nabożeństwie, w podziemiach kościoła. Wyniki okazały się ciekawe: ośmiu z dziesięciu odurzonych uczestników doznało podczas eksperymentu pełnego przeżycia mistycznego. Badania były widowiskowe, ale uznano, że badania przeprowadzono w sposób nieetyczny – naukowiec nie poinformował o wszystkich wynikach, które uzyskał. Dopiero znacznie później okazało się, że przeżycia mistyczne to nie wszystko, czego doświadczyli badani. Aż ośmiu deklarowało, że walczyło z objawami stanów lękowych, a sześciu – deklarowało, że miało przez jakiś czas myśli paranoidalne. Eksperyment ten mocno skrytykowano ze względu na warunki, w których on przebiegał.

Badaniem, które wzbudziło wiele wątpliwości i również dotyczyło sztucznego wywoływania przeżyć mistycznych, były badania nad „hełmem Boga” Michaela Perseringa. Badacz zbudował kask, który miał tak pobudzać mózg, że wywoływał w badanych przeżycia mistyczne. Aby ich doświadczyć, trzeba było przebywać przez jakiś czas w kasku, w ciemności, w wyciszonym pokoju. Część badanych deklarowała, że wyczuła podczas eksperymentu czyjąś obecność albo doświadczyło przeżyć mistycznych. Doświadczenie to spróbowali jednak powtórzyć inni badacze, w innym laboratorium. Tym razem wzięli pod uwagę również osoby z grupy kontrolnej, której tylko powiedziano, że ich mózg jest stymulowany. Okazało się, że brak bodźców i oczekiwanie, że doświadczy się czegoś dziwnego wystarczało sporej części badanych, żeby doświadczyć mistycznego przeżycia. Zasługa nie musiała więc wcale leżeć po stronie hełmu.

Nie do końca zgodnie z oczekiwaniami badaczy przebiegły też badania, podczas których próbowano sprawdzić, jak może działać na chorych fakt, że modlą się za nich inni. Naukowcy spodziewali się, że osoby po operacji wszczepienia bajpasów, które dowiedzą się, że modlą się za nich jakieś obce osoby, będą szybciej zdrowiały. Jeśli nawet nie ze względu na sam efekt modlitw, to chociażby ze względu na efekt placebo – chorzy uwierzą, że dzięki czyjejś modlitwie czują się lepiej i naprawdę szybciej będą zdrowieć. Tymczasem okazało się, że osoby, które wiedziały, że ktoś się za nie modli, miały częściej komplikacje niż osoby z grup kontrolnych (59 proc. w stosunku do 51 proc. osób, za które nikt się nie modlił). Autorzy interpretowali, że być może osoby, które dowiedziały się, że modli się za nie ktoś całkiem obcy, zaczęły się bardziej martwić o swoje zdrowie i zastanawiać: „Czy już jest ze mną tak źle?”. Zamiast efektu placebo zadziałał więc efekt nocebo.

Zwykle w książkach popularnonaukowych przywołuje się badania, które pogłębiają wiedzę – ich interpretacja nie budzi wątpliwości. Schanbel pisze za to o badaniach, które często podaje potem w wątpliwość. Kiedy się o tym czyta, pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Myślałam, że książka sprawi, że zacznę podchodzić bardziej sceptycznie do niektórych aspektów religii. To również. Ale zaczęłam być też bardziej sceptyczna wobec badań dotyczących wiary.

Co jak co, ale książka skłania do przemyśleń na temat wiary. Nie tylko wiary religijnej, ale i wiary w to, co się przeczytało. Czasem warto się zastanowić: skąd właściwie czytelnik ma wiedzieć, czy naukowcy rzetelnie przeprowadzają badania, a popularyzatorzy – tacy jak Schnabel (i ja) – rzetelnie o tych badaniach piszą…

Ulrich Schnabel, „Zmierzyć wiarę. Dlaczego wiara góry przenosi i skąd się bierze”, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2015

PAP – Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

Pin It

Komentowanie zakończone.